Zuzia mieszkała z nami 5 lat, niestety tylko tyle... :( Była oczekiwaną, wymarzoną i bardzo kochaną koteczką. Niezwykle inteligentną i dystyngowaną. Niestety okrutny los nie pozwolił jej się zestarzeć u nas.
Na codzień prowadziła tryb samotnika, lecz mimo to bardzo przyjaźnie i gościnnie przyjęła w domu małe kotki, dlatego też pozostawiam jej odrobinę miejsca na blogu moich tymczasów.
Zuzia odeszła spokojnie i godnie za tęczowy most 31 stycznia, a mnie pozostało pogodzić się z tym co nieuniknione, tak jak w wierszu mojego ukochanego kociego poety
"...Zapłacz kiedy odejdzie, uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań nim słońce wzejdzie, bo on nie odszedł na długo.
Potem rozglądnij się wkoło, ale nie w górę;
patrz nisko i – może wystarczy zawołać, on może być już tu blisko...
A jeśli ktoś mi zarzuci, że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę: on w r ó c i...
Choć może w innym futerku." Franciszek Klimek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz